Dlaczego boimy się Prawdy?

Skąd bierzesz przekonanie, że to, co wiesz – to Prawda?
Co odróżnia Twoją prawdę od prawdy drugiej osoby, która uważa i mówi coś zgoła odmiennego?

Sam obserwujesz reakcje ludzi na to, czym się dzielisz, w co wierzysz, że jest prawdą. Media społecznościowe są pełne kwestionowania opinii i wiedzy jednych przez drugich. Nie bierze się to znikąd. Lata wpatrywania się w media głównego nurtu i ich narracje – ma swoje skutki. I największe ma wtedy, gdy sami nie szukamy wiedzy z innych źródeł tylko siedzimy zapatrzeni w błyskające ekrany (nie tylko TV) głoszące „jedyną, słuszną prawdę”.
Nie wszystko jest złe – żeby była jasność, ale stanie w jednym punkcie i na jednej nodze – zawsze grozi upadkiem. Brakuje równo-wagi. Brakuje innych punktów widzenia, świeżego spojrzenia. Brakuje świadomości.

To rodzi podziały.

Tracimy cierpliwość do osób, które widzą coś innego niż my.
Dlaczego?
Albo my nie widzimy ich podejścia, albo oni naszego.
Czego brakuje?
Właściwej komunikacji. A przede wszystkim – chęci do wymiany myśli bez osądzania i wojny na racje.

Co za tym stoi?
Obawa i lęk.
Ludzie się boją „odkleić” od swoich poglądów i chęci posiadania racji.
Jak to? – spytasz.

Spójrz na to, co się dzieje, gdy publicznie (lub w swojej rodzinie) kwestionujesz narracje w tzw. ważkich sprawach przyjęte przez większość.
Ludzie się złoszczą!
Są naprawdę wściekli i gotowi wręcz atakować!
To nie jest zwykła irytacja. Nagle budzi się bestia, która czuje się zaatakowana, budzą się skrajne emocje. Według nich mówisz coś ewidentnie zmyślonego i głupiego. Zaczynają Cię traktować tak, jakbyś zaatakował ich najukochańszą osobę. Jakbyś ją zbezcześcił i obraził.
Gorzej. Czują się osobiście znieważeni!

Kiedy przedstawiasz swój punkt widzenia na sprawy żywe społecznie – ludzie maja prawo do innego zdania – to naturalne. Mogą niedowierzać, nie zgadzać się, polemizować czy rozmawiać. Ale zdarza się, że ludzie mają tak zawzięte emocje i zainwestowali ogrom energii w utrzymanie swojego obrazu spraw, że musi to prowadzić do czegoś głębszego.

Pod powierzchnią dzieje się inny proces.
Nie tylko „kłócimy się” o sprawy natury zewnętrznej w postaci przedstawianych nam publicznie zjawisk. Tutaj gra idzie o coś większego. Tutaj, pod powierzchnią autentycznie uderzane są najczulsze struny ich psychologicznych mechanizmów obronnych, które bardzo chronią.

Gros ludzi, broni ogólnie serwowane narracje nie dlatego, że w nie do końca wierzą. Bronią, gdyż utożsamiają się z tym, co większe – wierząc, że dzięki temu zostaną ochronieni. To niby bardzo wygodne podejście, które „oddaje” swoją niezależność w ręce jakiegoś imperium (państwa, władzy) w imieniu poczucia bezpieczeństwa.
Łatwiej się oddać, niż skonfrontować z kłamstwami. Można powiedzieć, że oni cały swój światopogląd zbudowali na kłamstwie i są przerażeni informacjami, które mogłyby im to teraz zniszczyć za jednym zamachem.

Każdy człowiek wykształcił jakiś sposób podejścia do życia i będzie go bronił za wszelką cenę. Inaczej musiałby się zgodzić na niewymowne cierpienie spowodowane nie tylko zmianą swoich prawd, lecz na konfrontacje z całym życiowym bagażem, jakim żył.
Jego życie czekałaby katastrofalna destabilizacja i podważenie wszystkiego.

Nikt sam nie chce się pchać w takie cierpienie i podważanie. Unikamy tego jak ognia. Łatwiej nam „brać jak leci”, co mówią zdewaluowane autorytety niż konfrontować się i szukać informacji poza ogólnym obiegiem narracji. Nikt nie chce podważyć swojego dotychczasowego życia i tego, co sobie na danych postawach zbudował – prawda?
I już nie chodzi o to, czy mamy niski poziom inteligencji czy nie – tu chodzi o zniszczenie mechanizmu obronnego, który budowaliśmy latami uznając podawane treści za prawdy. To tak, jakby zrobić zamach na siebie.

Tak sobie myślę, co by się stało, gdybyśmy przyjęli, że prawie wszystko, w co nauczono nas wierzyć w naszym świecie okazało się kłamstwem?
Gdyby powiedzieć ludziom, że ich decyzje, działania idące za propagandą społeczeństw okazały się wierutnym kłamstwem – to ludzie albo by się wściekli i ruszyli ukarać winnych. Albo umarliby na zawał z bólu, że tak dali się potraktować.

Tylko, czy ważna byłaby prawda, czy tylko to, aby utrzymać iluzje ich własnych kłamstw, żeby ich świat się nie rozpadł?
Nastąpiłby ewidentnie KONIEC ŚWIATA. Ich świata.

Tak by się to odczuwało.
Jako śmierć.
Koniec osoby, którą się było.
Nie ma nic, co daje pewność życia.
Nie ma się czego trzymać.
Wszystko zostało zdruzgotane, zniszczone.
Kamień na kamieniu nie pozostał.

Poraża mnie w tym widoku to, że tak bardzo utożsamiamy siebie z ideami, narracjami, że odczuwamy śmierć, gdy wali się nasz światopogląd. Jakie to zwodnicze i iluzoryczne – ale tak właśnie może się czuć człowiek, któremu pokazujesz Prawdę.

Gdyby jednak ktoś zdecydował się wysłuchać innej Prawdy, to zmusiłoby go to do zadawania pytań, które zrodziłyby kolejne pytania i kolejne…
I co wtedy?
Odpowiedzi, które by do niego docierały zaczęłyby mu pokazywać, że jednak był okłamywany!
A jeśli w jednaj sprawie nas okłamują – to (analogicznie biorąc) mogą we wszystkich!
Czyż nie?
I lawina idzie…

Gdyby tak było, to okazałoby się, że i szkoła uczyła nas kłamstw o świecie, że wychowywano nas w kłamstwie. A idąc dalej – dostrzeglibyśmy, że całe nasze postrzeganie i rozumienie wszystkiego dookoła opiera się na kłamstwie. Wszystkie systemy byłyby kłamstwem.
Więc jak żyć?
Jak budować swoje opinie i poczucie bezpieczeństwa?

Pomyśl o sobie, o tym, gdyby Ciebie to spotkało…
Gehenna gotowa – prawda?
Zatem trudno się dziwić, że ludzie intuicyjnie uciekają od poszukiwania Prawdy. To mogłoby grozić wręcz utratą rozumu – a kto chciałby to przeżywać?
Kto chciałby odkryć tych lalkarzy (stojących w cieniu, poza sceną) poruszających kukiełkami?

Konfrontacja z kłamstwami, jakimi (być może) jesteśmy karmieni może być najtrudniejszą sprawą na świecie, gdyż nikt dobrowolnie nie chciałby oddać zbudowanego już poczucia bezpieczeństwa. To poczucie wynika z wiary w pewien światopogląd przenoszony z dziada pradziada, z codziennych wzorców i ideologii. Jest wypadkową społecznego i politycznego funkcjonowania w danym kraju. A kto dzisiaj jest odporny na odpuszczenie sobie tego wszystkiego i zwrot w innym kierunku?

Tak utkana jest również nasza tożsamość, a Ty chcesz ją doprowadzić do totalnego rozpadu? Kim wtedy się staniesz?

Napisałam to wszystko po to, byś umiał pojąć lęk przed zmianą.
Byś wiedział, dlaczego inni nie są skorzy, by wysłuchać i przyjąć Twój punkt widzenia. Dlatego ucz się cierpliwości, gdy ludzie nie potrafią dostrzec tego, co Ty już widzisz od dawna.
Oni najnormalniej w świecie się boją.
Nie dotarli jeszcze tam, gdzie Ty.
Jeśli choć troszkę wykazują ciekawości – to ciesz się, gdyż musieli pokonać ten ogromny mechanizm, o którym napisałam wcześniej.
Pomagaj im zatem bez złości, presji czy szydzenia.
Ruszyli ku światłu.
Chcą otworzyć się na Prawdę pomimo tej całej gehenny, gdzie będą musieli podważyć wszystko na tej drodze…Chyba nie ma innego wyjścia, gdyż tylko tak przypomnimy sobie, kim jesteśmy w Istocie.