Im bardziej niepewny jesteś, tym mocniej wciąga Cię potrzeba kontroli wszystkich i wszystkiego. Wewnętrzne obawy, ciągłe osądy oraz brak pewności siebie właśnie do tego prowadzą. W sytuacjach dużych ciśnień lub w nowych okolicznościach włącza się krwiożerczy lęk a wtedy nic nie jesteś już w stanie kontrolować. To ten lęk uruchamia „ciemną” stronę mocy Twojego charakteru i Ty już nad niczym nie panujesz.
A co się mieści w takiej „ciemnej” stronie mocy?
Najbardziej przerażające scenariusze osadzone na lęku (nie mylić ze strachem) będące wynikiem braku poczucia własnej wartości i niskiej samooceny.
Co może jeszcze zawierać ta „ciemna” strona?
Ma dwa bieguny: jeden związany z atakiem a drugi z ucieczką.
Wychodzi na to, że aby ego przetrwało musimy niszczyć albo uciekać.
Jeśli nie znamy swoich „słabych” stron – one zaczną się rozrastać a my chcąc je ukryć, zatuszować – będziemy musieli używać coraz większych „zasłon”.
Zatem co mieści się za „zasłoną”?
nieuświadomione wzorce i przekonania na własny temat, a najczęściej:
– chęć dominacji i władzy
– lęk przed ośmieszeniem
– potrzeba udowadniania racji
– agresja
– potrzeba ukarania innych
– dewaluacja innych
– poczucie bycia gorszym
– uległość
– niepewność swojej pozycji
– walka o wszystko, bo zabraknie
– udawana akceptacja
– nienawiść
– zazdrość, itp
Silne napięcia i relacje z innymi, którzy również nie znają siebie sprawia, że „ciemne” strony szybko wchłaniają się wzajemnie. Wciągają jak czarne dziury nawet te najlepsze cechy, które przecież mamy w sobie od urodzenia. Kiedy tak się dzieje, to wtedy istnieje autentyczna potrzeba walki o życie, o przerwanie tak, jakbyśmy żyli w dżungli i musieli zapewnić sobie pokarm do przeżycia, bo inaczej umrzemy.
To smutne, że boimy się o życie siedząc w pracy, tworząc relacje czy zarządzając innymi.
Że musimy dołować innych własnymi lekami. Że musimy sprawiać, by poczuli się winni, żeby mieli „zasłużoną” karę. Albo sami siebie biczujemy, poniżamy i zaciskamy zęby z niezgody udając na zewnątrz silnym i niewzruszonych.
Nigdy nie zrozumiem chyba, jaki sens jest w tym, żeby człowiek swój zły nastrój przerzucał na innych i sprawiał, żeby im też było źle?
Czy naprawdę nie podoba Ci się, że inni obok czują się lepiej od Ciebie?
Chciałabyś być wrzucany w takie sytuacje dokładnie w taki sposób, w jaki Ty innych wrzucasz? (I tylko nie mów mi, że wszyscy tak robią – bo to żałosne).
O co tu chodzi?
A właśnie.